hover animation preload

Filmy i Grafogirl #2 - Prometeusz
by Grafogirl in ,

W te wakacje dość często odwiedzam kino, a że na wsi byłam i wenę miałam, to napisałam kilka luźnych opinii. Nie jestem szczególną pasjonatką filmów – zdecydowanie wolę książki. Dlatego też proszę to potraktować jako subiektywną opinię z elementami recenzji :)

Prometeusz 

"Na pokładzie statku kosmicznego Prometeusz, ekipa badaczy przemierza najmroczniejsze zakątki wszechświata w poszukiwaniu odpowiedzi na ważne egzystencjalne pytania, próbując dociec genezy ludzkiego gatunku. Wyprawą kieruje dwoje wybitnych naukowców: Shaw (Noomi Rapace) i Holloway (Logan Marshall-Green). Ona jest człowiekiem wiary i pragnie poznać bogów. On to człowiek nauki i podchodzi do ekspedycji na chłodno. Są archeologami i po odkryciu piktogramów, które są według nich dziełem starożytnej cywilizacji, postanawiają dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Namawiają korporację Welland Industries na sfinansowanie drogiej wyprawy. Nikt nie mógł przewidzieć, że ekspedycja zamieni się w horror." [1]



Wyszłam z kina pełna mieszanych uczuć. Prometeusz należy do filmów chaotycznych w negatywnym tego słowa znaczeniu. Zaczęło się od "wyższej" cywilizacji. Owa cywilizacja wyglądała ciekawie, zainteresowała mnie, ale musiałam obejść się smakiem, bo obcy zniknęli tak szybko, jak się pojawili.
Szybko okazało się, że na planecie żyją stwory. Podobnie jak w przypadku błękitnoszarych kosmitów - stworzenia pojawiły się i natychmiast zniknęły.  Gdyby zdecydowano się na rozwój jednego z tych wątków - albo tylko o obcych, albo tylko o stworach - całość wypadłaby o wiele lepiej, a widzowie nie mieliby takiego mętliku w głowie. Nie wspomnę już o scenach zupełnie z kosmosu wziętych - chaotycznych i nieprawdopodobnych.

Przynajmniej można powiedzieć, że Prometeusza do końca ogląda się z zainteresowaniem i wywołuje strach – może nie przeszywający człowieka do szpiku kości. I nie taki, że marzy się tylko o zarzuceniu kołdry na głowę. Biegają, biją się, trochę bez ładu i składu, ale akcja jest i toczy się dość szybko. Poza tym odbiorca niecierpliwie czeka na otrzymanie odpowiedzi na wiele pytań aż do końca - szkoda tylko, że finalnie ich nie otrzymuje. Nie mniej jednak nudzić się nie można, a ogląda się całkiem przyjemnie. Kolejnym plusem jest ładna oprawa wizualna i liczne, miłe dla oka efekty.

 
Michael Fassbender znakomicie wcielił się w rolę bezuczuciowego robota, Davida, znacznie podnosząc przy tym poziom filmu. Miał co prawda być tylko robotem bez żadnych uczuć, jednak pojawiały się w jego zachowaniu przebłyski człowieczeństwa. Kieruje się ciekawością, ale też ma w sobie pewną dozę okrucieństwa, a zachowuje się tajemniczo. Pozostali aktorzy także dobrze sprawdzili się w swojej roli, jednak Fassbender najbardziej wyróżniał się na ich tle.

Podsumowując, wpadli na planetę, bili się, aż film dość efektownie się zakończył. Miało być ciekawie, wyszło przeciętnie. Przynajmniej pisząc to wyjaśniłam sobie jedną wątpliwość – poszłam na to, bo zainteresował mnie opis. Tak, chyba o to chodziło. Początek zapowiadał się całkiem obiecująco do momentu, kiedy panowanie nad filmem siłą przejął chaos. Oglądało się całkiem, całkiem, ale...Ale ta niewiedza irytuje.

Tytuł: Prometheus
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: Ridley Scott, Damon Lindelof
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Obsada: Noomi Rapace, Michael Fassbender, Charlize Theron, Idris Elba, Guy Pearce, Rafe Spall
Kraj i rok produkcji: USA, 2011
Ocena: 6/10

Zwiastuny






[1] - opis pochodzi ze strony sieci kin Cinema City
Po kliknięciu na zdjęcie otwiera się strona, z której zostało ono pobrane. 

3 komentarze:

Blueberry pisze...

Byłam i bez wielkich rewelacji, ot takie umilenie wieczoru :)

Anonimowy pisze...

Utwierdziłam się w przekonaniu, że nie dla mnie ten film.
Pozdrawiam,
Asia :*

missbetty pisze...

Jesli autorka tej godnej pozalowania recenzji udala sie na film Rdileya Scotta spodziewajac sie "walk z kosmitami czy czegos podobnego" (coz za plaskie myslenie), to rzeczywiscie nie jets to film dla niej ani Aś ani im podobnych....

Prześlij komentarz