Sword Art Online
Sword
Art Online to anime, które zdobyło ostatnimi czasy sporą popularność. Jego ranga urosła do kontrowersyjnego z powodu
tak drastycznie różnych gustów widzów. Odbiorcy obrzucają tę serię albo błotem i bronią
sieczną, albo płatkami róż i złotem, burzliwie przy tym
dyskutując. Jedni oglądają z
umiarkowaną ciekawością, inni z przejęciem przy asyście pudełka
chusteczek, a jeszcze inni z poduszką pod pachą. I zapałkami
podtrzymującymi powieki, coby nie zasnąć.
Sword Art
Online to gra, z której można korzystać za pomocą specjalnego
systemu. Aby się zalogować, należy założyć hełm, który
zabiera gracza bezpośrednio do wirtualnego świata. Jesteście w
stanie to sobie wyobrazić? Te emocje! Dzierżysz miecz we własnej
dłoni i przemierzasz krajobrazy, mogąc nacieszyć się dotykiem
trawy, czy promieniami słońca na twarzy... Można oderwać się od
ponurej rzeczywistości i ruszyć ku przygodom...Czyż to nie
wspaniałe?
Do takiego
wniosku doszło aż dziesięć tysięcy użytkowników, którzy
zakupili Sword Art Online. Niczego nie podejrzewając, z ekscytacją
założyli na głowę hełm, zalogowali się, zachwycili i... I
przeżyli szok, bo magiczny przycisk „wyloguj” jak gdyby nigdy
nic zniknął. Błąd w grze? A skąd! To działanie jak najbardziej
zamierzone. Teraz, aby opuścić Sword Art Online, muszą przejść
kilkadziesiąt pięter, z których składa się jej świat. Pięter
pełnych bossów, potworów, pułapek, miast, lasów, wiosek. Żeby
nikt przypadkiem się nie nudził, wprowadzono zasadę, że śmierć
w grze oznacza śmierć w rzeczywistości.
Trzeba
przyznać, że romans wywołuje wiele skrajnych emocji – od śmiechu
do rozpaczy. Pozostaje tylko całkiem sporna kwestia ich charakteru.
Przede wszystkim należy zauważyć, że wątek miłosny nie jest ani
specjalnie innowacyjny, ani zaskakujący. Kirito po
kilku odcinkach robi wszystko z myślą o ukochanej, dla ukochanej
ewentualnie z powodu ukochanej. Wyznają sobie miłość, hasają
beztrosko po łąkach, trzymają się za rączki, bawią się w
rodzinę, czasem płaczą i walczą o życie – wszystko to jest
tak przerysowane, pogrubione i podkreślone, aby każdy, absolutnie
każdy zauważył wspaniałe uczucie. Poza tym fabuła często naginana jest na aktualne potrzeby wątku miłosnego, co często burzy logikę i ustalone wcześniej zasady.
Jak to odbierać? Osoby, które nie przepadają za ckliwymi romansami i sporą dawką melodramatu, powinny się natychmiast, jak najszybciej ewakuować, bo to anime będzie dla nich drogą przez mękę. Są jednak gusty i guściki. Na pewno znajdą się ludzie, którzy cenią sobie takie uczucie. Historia miłości, która rozwija się w takich okolicznościach, jest niewątpliwie atrakcyjna dla romantyków i osób wrażliwych. Uczestnicy gry to przecież ludzie bardzo młodzi, a każdego dnia muszą walczyć o przetrwanie. Próba ułożenia sobie pięknego, wspólnego życia przez dwoje ludzi, czy też chęć odnalezienia szczęscia w tym nieprzyjaznym świecie, budzi w odbiorcach wiele emocji. Mogą z zapartym tchem śledzić rozwój burzliwej miłości, opartej na zaufaniu i wzajemnym oddaniu.
Jak to odbierać? Osoby, które nie przepadają za ckliwymi romansami i sporą dawką melodramatu, powinny się natychmiast, jak najszybciej ewakuować, bo to anime będzie dla nich drogą przez mękę. Są jednak gusty i guściki. Na pewno znajdą się ludzie, którzy cenią sobie takie uczucie. Historia miłości, która rozwija się w takich okolicznościach, jest niewątpliwie atrakcyjna dla romantyków i osób wrażliwych. Uczestnicy gry to przecież ludzie bardzo młodzi, a każdego dnia muszą walczyć o przetrwanie. Próba ułożenia sobie pięknego, wspólnego życia przez dwoje ludzi, czy też chęć odnalezienia szczęscia w tym nieprzyjaznym świecie, budzi w odbiorcach wiele emocji. Mogą z zapartym tchem śledzić rozwój burzliwej miłości, opartej na zaufaniu i wzajemnym oddaniu.
Nie należy
zapominać także o innych wątkach, które od
czasu do czasu wyłaniają się z odmętów romansu. To przeważnie
niczego nie wnoszące „zapychacze”, ale nie można na nie narzekać. Urozmaicają fabułę, pozwalają chodź na chwilę odpocząć od wątku miłosnego. Poza tym niektóre z nich zwracając uwagę widza
na wartości takie jak silna przyjaźń między ludźmi, pokazana na przykładzie relacji członków klanu.
Jak to w
grach bywa, gdy odbiorcy napatrzą się już na szczęśliwe, pełne
miłości życie bohaterów, nadchodzi czas na walki. Albo chociaż
snucie planów na temat zdobycia kolejnego piętra i ewentualnego
przejścia gry. Tutaj też pojawia się problem, który wywołuje
skrajne emocje. Kirito to bowiem bohater niemalże idealny. W swym
czarnym płaszczu, otoczony mgiełką tajemnicy, przemierza świat
Sword Art Online i szturmem pokonuje kolejne potwory, podbijając
przy tym kobiece serca samym tylko spojrzeniem. Bohater – mięczak
to także element wysoce niepożądany, lecz Kirito i jego wielka moc
powodują, że wynik walk jest przeważnie z góry przesądzony. I
gdzie tu emocje? Zresztą Kirito nie musi walczyć, żeby prezentować
wszem i wobec swoją bezgraniczną wspaniałość. Sprawdza się
także w dawaniu mądrych rad, czy też rozwiązywaniu problemów
natury wszelakiej. Efekt? Dla niektórych seria jest do bólu
przewidywalna i nudna, inni cieszą się, gdy Kirito efektownie wygrywa
kolejną bitwę.
W ogromnej
ilości łez i romantycznych słów zupełnie
zgubiła się reszta postaci. Większość z nich pojawiła się i zaraz zniknęła, zanim zdążyła zainteresować widzów lub też wzbudzić ich sympatię. Dlatego też resztę graczy poznajemy przelotnie, co pozbawia Sword Art Online wielu ciekawych
bohaterów.
O ile pierwsze czternaście odcinków można nazwać przeciętnymi, tak reszta sprawia wrażenie zrobionych „na siłę”. Kirito zabiera nas w świat
kolejnej gry – tym razem przepełnionej elfami,wróżkami i magią.
Wątek miłosny nabiera rumieńców i ostatecznie pozbawia wszelkich
nadziei przeciwników Sword Art Online na efektowne, ciekawe
zwieńczenie mocno przeciętnej serii. Bowiem twórcy zdecydowali się
na wprowadzenie nieco dramatyzmu, oczywiście robiąc to w możliwie
jak najbardziej przesłodzony sposób. Kirito ratuje swoją ukochaną,
dręczoną przez obrzydliwie złego mężczyznę – to motyw
wyjątkowo dobrze znany, bo wielokrotnie wykorzystywany. Przy tym
oczywiście nad wyraz nieciekawy. Wisienką na torcie stanowi wprowadzenie wątku kazirodczego.
Poziom produkcji podnosi przyjemna dla oka grafika. Trzeba przyznać, że tła przyciągają wzrok, a krajobrazy są wyjątkowo efektowne - to jedne z największych plusów tej produkcji. Kolory są żywe, soczyste i pełne refleksów światła. Postacie prezentują się ubożej. Są raczej przeciętnie, poza tym widać pewne niedociągnięcia, takie jak nienaturalnie wydłużone twarze z profilu. Mimo tych mankamentów, ogólnie rzecz ujmując, kreska jest miła dla oka, przyjemna i schludna.
Ogólnie
rzecz ujmując, Sword Art Online i jego fabuła opierają się
na romansie. Wszelkie inne wątki i tak kończą się wielkim
wyznaniem uczuć lub umocnieniem więzi między parą zakochanych.
Zakończenie pierwszej serii można przewidzieć po pierwszych
czterech odcinkach, podobnie jak prawie każdą walkę, gesty postaci
i rozwój relacji między nimi. Przez to pomysł na całkiem dobrą
serię, łączącą ze sobą akcję, romans i nutkę dramatyzmu
przepadł w odmęcie przesłodzonego romansu. Mimo to Sword Art
Online ogląda się całkiem przyjemnie, a sama seria wciąż posiada wielu zwolenników ze względu na
dramatyczne różnice w gustach. To, co dla jednego jest nudne
i przesłodzone, u innej osoby wywoła sporo emocji. Lubisz romanse z
sporą dawką dramatyzmu? Jeśli tak, to Sword Art Online jest
idealne dla Ciebie!
Zachęcam do zapoznania się z novelką, która podobno prezentuje dużo lepszy poziom :)
Zachęcam do zapoznania się z novelką, która podobno prezentuje dużo lepszy poziom :)
Tytuł: Sword Art Online
Rok wydania: 2012
Liczba odcinków: 25
Gatunek: romans, przygodowe
Ocena: 5,5/10
3 komentarze:
Rzadko kiedy spotykam się z tak niską oceną tego anime. Osobiście je uwielbiam :)
Rok wydania - 2012
Uściśliwszy - nie "kilkadziesiąt pięter", tylko dokładnie 100 pięter latającego zamku Aincard.
Seria nie dzieli się na dwa sezony, tych 25 odcinków to w miarę spójna całość. Tylko akcja rozgrywa się w dwóch światach, na dwóch platformach gier - najpierw SAO (Sword Art Online), później ALO (Alfheim Online). No i rzez jasna w płaszczyźnie świata rzeczywistego.
Wątku kazirodczego jako takiego nie ma. To typowy "pseudo incest" (Japończycy to uwielbiają) - para wychowywała się jako brat i siostra, tymczasem są kuzynostwem.
Ckliwy romans, zabawa w rodzinę (adoptowany bot), deus ex machina, pseudo incest, nędzny antagonista (Suguo), wyidealizowany protagonista - to tylko niektóre wady.
Ja oceniam jeszcze surowiej. 4/10
Pozdrowienia z Tanuczka
Wiem, że to nie są dwa sezony. Niefortunnie to nazwałam, już zmieniam. Bardzo dziękuję za uwagi :)
Prześlij komentarz