hover animation preload

Anime#4 - Sword Art Online
by Grafogirl in

 Sword Art Online


Sword Art Online to anime, które zdobyło ostatnimi czasy sporą popularność. Jego ranga urosła do kontrowersyjnego z powodu tak drastycznie różnych gustów widzów. Odbiorcy obrzucają tę serię albo błotem i bronią sieczną, albo płatkami róż i złotem, burzliwie przy tym dyskutując. Jedni oglądają z umiarkowaną ciekawością, inni z przejęciem przy asyście pudełka chusteczek, a jeszcze inni z poduszką pod pachą. I zapałkami podtrzymującymi powieki, coby nie zasnąć.

Sword Art Online to gra, z której można korzystać za pomocą specjalnego systemu. Aby się zalogować, należy założyć hełm, który zabiera gracza bezpośrednio do wirtualnego świata. Jesteście w stanie to sobie wyobrazić? Te emocje! Dzierżysz miecz we własnej dłoni i przemierzasz krajobrazy, mogąc nacieszyć się dotykiem trawy, czy promieniami słońca na twarzy... Można oderwać się od ponurej rzeczywistości i ruszyć ku przygodom...Czyż to nie wspaniałe?

Do takiego wniosku doszło aż dziesięć tysięcy użytkowników, którzy zakupili Sword Art Online. Niczego nie podejrzewając, z ekscytacją założyli na głowę hełm, zalogowali się, zachwycili i... I przeżyli szok, bo magiczny przycisk „wyloguj” jak gdyby nigdy nic zniknął. Błąd w grze? A skąd! To działanie jak najbardziej zamierzone. Teraz, aby opuścić Sword Art Online, muszą przejść kilkadziesiąt pięter, z których składa się jej świat. Pięter pełnych bossów, potworów, pułapek, miast, lasów, wiosek. Żeby nikt przypadkiem się nie nudził, wprowadzono zasadę, że śmierć w grze oznacza śmierć w rzeczywistości.


Trzeba przyznać, że romans wywołuje wiele skrajnych emocji – od śmiechu do rozpaczy. Pozostaje tylko całkiem sporna kwestia ich charakteru. Przede wszystkim należy zauważyć, że wątek miłosny nie jest ani specjalnie innowacyjny, ani zaskakujący. Kirito po kilku odcinkach robi wszystko z myślą o ukochanej, dla ukochanej ewentualnie z powodu ukochanej. Wyznają sobie miłość, hasają beztrosko po łąkach, trzymają się za rączki, bawią się w rodzinę, czasem płaczą i walczą o życie – wszystko to jest tak przerysowane, pogrubione i podkreślone, aby każdy, absolutnie każdy zauważył wspaniałe uczucie. Poza tym fabuła często naginana jest na aktualne potrzeby wątku miłosnego, co często burzy logikę i ustalone wcześniej zasady.

Jak to odbierać? Osoby, które nie przepadają za ckliwymi romansami i sporą dawką melodramatu, powinny się natychmiast, jak najszybciej ewakuować, bo to anime będzie dla nich drogą przez mękę. Są jednak gusty i guściki. Na pewno znajdą się ludzie, którzy cenią sobie takie uczucie. Historia miłości, która rozwija się w takich okolicznościach, jest niewątpliwie atrakcyjna dla romantyków i osób wrażliwych. Uczestnicy gry to przecież ludzie bardzo młodzi, a każdego dnia muszą walczyć o przetrwanie. Próba ułożenia sobie pięknego, wspólnego życia przez dwoje ludzi, czy też chęć odnalezienia szczęscia w tym nieprzyjaznym świecie, budzi w odbiorcach wiele emocji. Mogą z zapartym tchem śledzić rozwój burzliwej miłości, opartej na zaufaniu i wzajemnym oddaniu.

Nie należy zapominać także o innych wątkach, które od czasu do czasu wyłaniają się z odmętów romansu. To przeważnie niczego nie wnoszące „zapychacze”, ale nie można na nie narzekać. Urozmaicają fabułę, pozwalają chodź na chwilę odpocząć od wątku miłosnego. Poza tym niektóre z nich zwracając uwagę widza na wartości takie jak silna przyjaźń między ludźmi, pokazana na przykładzie relacji członków klanu.


Jak to w grach bywa, gdy odbiorcy napatrzą się już na szczęśliwe, pełne miłości życie bohaterów, nadchodzi czas na walki. Albo chociaż snucie planów na temat zdobycia kolejnego piętra i ewentualnego przejścia gry. Tutaj też pojawia się problem, który wywołuje skrajne emocje. Kirito to bowiem bohater niemalże idealny. W swym czarnym płaszczu, otoczony mgiełką tajemnicy, przemierza świat Sword Art Online i szturmem pokonuje kolejne potwory, podbijając przy tym kobiece serca samym tylko spojrzeniem. Bohater – mięczak to także element wysoce niepożądany, lecz Kirito i jego wielka moc powodują, że wynik walk jest przeważnie z góry przesądzony. I gdzie tu emocje? Zresztą Kirito nie musi walczyć, żeby prezentować wszem i wobec swoją bezgraniczną wspaniałość. Sprawdza się także w dawaniu mądrych rad, czy też rozwiązywaniu problemów natury wszelakiej. Efekt? Dla niektórych seria jest do bólu przewidywalna i nudna, inni cieszą się, gdy Kirito efektownie wygrywa kolejną bitwę.

W ogromnej ilości łez i romantycznych słów zupełnie zgubiła się reszta postaci. Większość z nich pojawiła się i zaraz zniknęła, zanim zdążyła zainteresować widzów lub też wzbudzić ich sympatię. Dlatego też resztę graczy poznajemy przelotnie, co pozbawia Sword Art Online wielu ciekawych bohaterów.

O ile pierwsze czternaście odcinków można nazwać przeciętnymi, tak reszta sprawia wrażenie zrobionych „na siłę”. Kirito zabiera nas w świat kolejnej gry – tym razem przepełnionej elfami,wróżkami i magią. Wątek miłosny nabiera rumieńców i ostatecznie pozbawia wszelkich nadziei przeciwników Sword Art Online na efektowne, ciekawe zwieńczenie mocno przeciętnej serii. Bowiem twórcy zdecydowali się na wprowadzenie nieco dramatyzmu, oczywiście robiąc to w możliwie jak najbardziej przesłodzony sposób. Kirito ratuje swoją ukochaną, dręczoną przez obrzydliwie złego mężczyznę – to motyw wyjątkowo dobrze znany, bo wielokrotnie wykorzystywany. Przy tym oczywiście nad wyraz nieciekawy. Wisienką na torcie stanowi wprowadzenie wątku kazirodczego.


Poziom produkcji podnosi przyjemna dla oka grafika. Trzeba przyznać, że tła przyciągają wzrok, a krajobrazy są wyjątkowo efektowne - to jedne z największych plusów tej produkcji. Kolory są żywe, soczyste i pełne refleksów światła. Postacie prezentują się ubożej. Są raczej przeciętnie, poza tym widać pewne niedociągnięcia, takie jak nienaturalnie wydłużone twarze z profilu. Mimo tych mankamentów, ogólnie rzecz ujmując, kreska jest miła dla oka, przyjemna i schludna.



Ogólnie rzecz ujmując, Sword Art Online i jego fabuła opierają się na romansie. Wszelkie inne wątki i tak kończą się wielkim wyznaniem uczuć lub umocnieniem więzi między parą zakochanych. Zakończenie pierwszej serii można przewidzieć po pierwszych czterech odcinkach, podobnie jak prawie każdą walkę, gesty postaci i rozwój relacji między nimi. Przez to pomysł na całkiem dobrą serię, łączącą ze sobą akcję, romans i nutkę dramatyzmu przepadł w odmęcie przesłodzonego romansu. Mimo to Sword Art Online ogląda się całkiem przyjemnie, a sama seria wciąż posiada wielu zwolenników ze względu na dramatyczne różnice w gustach. To, co dla jednego jest nudne i przesłodzone, u innej osoby wywoła sporo emocji. Lubisz romanse z sporą dawką dramatyzmu? Jeśli tak, to Sword Art Online jest idealne dla Ciebie!

Zachęcam do zapoznania się z novelką, która podobno prezentuje dużo lepszy poziom :)



Tytuł: Sword Art Online

Rok wydania: 2012

Liczba odcinków: 25

Gatunek: romans, przygodowe

Ocena: 5,5/10

3 komentarze:

Unknown pisze...

Rzadko kiedy spotykam się z tak niską oceną tego anime. Osobiście je uwielbiam :)

Anonimowy pisze...

Rok wydania - 2012

Uściśliwszy - nie "kilkadziesiąt pięter", tylko dokładnie 100 pięter latającego zamku Aincard.

Seria nie dzieli się na dwa sezony, tych 25 odcinków to w miarę spójna całość. Tylko akcja rozgrywa się w dwóch światach, na dwóch platformach gier - najpierw SAO (Sword Art Online), później ALO (Alfheim Online). No i rzez jasna w płaszczyźnie świata rzeczywistego.

Wątku kazirodczego jako takiego nie ma. To typowy "pseudo incest" (Japończycy to uwielbiają) - para wychowywała się jako brat i siostra, tymczasem są kuzynostwem.

Ckliwy romans, zabawa w rodzinę (adoptowany bot), deus ex machina, pseudo incest, nędzny antagonista (Suguo), wyidealizowany protagonista - to tylko niektóre wady.

Ja oceniam jeszcze surowiej. 4/10

Pozdrowienia z Tanuczka

Grafogirl pisze...

Wiem, że to nie są dwa sezony. Niefortunnie to nazwałam, już zmieniam. Bardzo dziękuję za uwagi :)

Prześlij komentarz